piątek, 20 lutego 2015
#10
Upadłam. Leżę na dnie, choć bywało już niżej. Czuję odrazę do wszystkiego co krzywdzi. Już prawie każdy ludzki czyn jest przepełniony nienawiścią, do której istnieje cienka granica. Tak łatwo ją przekroczyć, a potem tak trudno zrobić krok wstecz. Boli mnie dziś moje życie. Boli mnie głucha cisza, która mnie otacza i
niemy krzyk, który za mną podąża. Nie wiem nawet czy straciłam już
wszystko, bo nigdy nie wiedziałam czym to wszystko jest. Wciąż czegoś brak, ale w końcu brak smaku szczęścia to nie koniec świata. Końcem świata nie
jest nawet błoga krzywda, która mnie dotyka ani nawet ciosy przyjmowane każdego dnia. Dawno już nie czułam takiej emocjonalnej pustki. Męczy
mnie każdy oddech, każdy zgnity takt bicia mego serca. Męczy mnie
obecność ludzi, gonitwa za nieosiągalnym sukcesem i niespełnionym
marzeniem. Męczy mnie nawet myśl, że nadal żyję i że jutro kolejny raz
będę zmuszać się do tego, aby udawać, że żyć chcę. Śmiać się z tych żartów, które już dawno przestały być śmieszne, uśmiechać się do ludzi zaglądających w moje puste, zielone oczy. Jest mnie coraz
mniej. Coraz mniej człowieka, a coraz więcej pieprzonego tchórza. Przyznałam się przed sobą. Pierwszy raz otwarcie mówię, że nienawidzę siebie za to, że nie potrafię
żyć. Pierwszy raz przyznaję się do porażki, która już kiedyś mi
towarzyszyła. Przypomniałam sobie o tym w nie-porę. Bo nie jest to
odpowiedni moment na bilans zysków i strat. Taki moment nigdy nie
nadejdzie, nigdy nie będzie lepszej chwili niż ta, która właśnie mija.
Straciłam wszystko, co miałam. Straciłam już nawet swój ocean łez, który
wysechł z tęsknoty za szczęściem. Wieczność kiedyś się kończy. Nawet nieskończoności nie są sobie równe. A ja
czuję, że moja wieczność właśnie przemija. Przemija przeszłość,
przyszłość i nawet teraźniejszość. Już nie ma ani wczoraj, ani jutra, a
tym bardziej dziś. Jest jedna wielka pustynia pragnień, która zaciska
się wokół mojej szyi. Odejść nie znaczy przegrać. Odejść znaczy
zrozumieć, że trzeba walczyć o samego siebie. O swoje wszystko. O każdy
oddech, spojrzenie, dotyk. Trzeba walczyć, by czuć, że to życie miało
sens. Trzeba walczyć i nie bać się upadków, z góry może wszystko widać,
ale nie wszystkiego da się dotknąć. Więc dotknij mnie życie. Proszę,
dotknij mnie, bo niżej upaść już nie dam rady. Jedyny koniec świata to
uczucie wewnętrznej samotności, która nie chce Cię opuścić. To jedyny
koniec, który naprawdę jest końcem.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)